Dzisiaj czwarty dzień pracy nad muralem przy Wielickiej. Pogoda dopisała, więc zacząłem o 8 rano. To etap zestrajania całości, wypełniania kolorem, i zmian na żywo, kiedy okazuje się, że pewne pomysły mogą być lepsze niż rozwiązania przyjęte w projekcie wstępnym.
Zapraszam do lektury jutrzejszego, piątkowego Dziennika Polskiego – będzie w nim artykuł o moim muralu z Wielickiej – to efekt miłego spotkania z wczoraj i podczas malowania 🙂
mural
Między ludźmi a murem.
Malowanie muralu to fascynujące doświadczenie. Oczywiście sama wielkość jest inspirujących wyzwaniem – w przypadku mojego muralu przy Wielickiej w Krakowie to 22 metry długości i 2,5 metra wysokości. Ale z pwnością bardziej niezwykła jest świadomość, że tworzy się obraz na oczach setek widzów dziennie, tysięcy tygodniowo, a niezliczeni będą oglądać mural po jego zakończeniu. Takiej widowni nie zapewni żadna galeria! Mam szczęście malować na ścianie tuż przy dużym przystanku autobusowym na jednej z większych ulic Krakowa. Kiedy co kilka minut podjeżdża autobus, wiem, że dziesiątki par oczu obserwują mnie przy pracy. O czym myślą? Co odważniejsi podchodzą, zagadną do mnie, wymienią życzliwe słowo, komplement. „Żeby tylko panu tego nie zamalowali huligani. Szkoda by było…” – słyszę często. Pewnie zamalują. Ale w dziwny sposób nie przejmuje mnie to. Najważniejszy jest proces, powstawanie, stawanie się muralu na oczach żywych ludzi, a nie w ukryciu pracowni. Jak nigdy czuję, że tworzy się dla innych, aby dzielić się sobą z ludźmi – stojąc między nimi, a ścianą, która ścianą już nie jest, tylko otwartym oknem do mnie samego.